Gloria – Recenzja

Czasem powieść relaksuje, pozwala poczuć klimat opisywanych miejsc i czasów, zarówno w narracji jaki w rozmowach pomiędzy bohaterami. Czasem trzyma w napięciu, czytając ją szybko pochłaniamy kolejne strony nie mogąc doczekać się odpowiedzi na pytanie: Co będzie dalej?

 A czasem natrafia się na powieść, którą ma się ochotę wyrzucić przez okno po ośmiu stronach.

Czytałem wiele i w różnorodności. Nie straszny mi Zmierzch i nie ima się mnie Eragon. Mógłbym długo wymieniać rozmaite literackie barachła, jakie niegdyś wpadły w moje ręce. Zamiast tego jednak napiszę to: Gloria to najgorsza pozycja, z którą przyszło mi mieć do czynienia w tym roku.

 Piszę te słowa świadomy ryzyka. Wiem, że piszę dla małego klubu w Łodzi i dyplomatyczna recenzja była by o wiele bardziej pożądana. Ostatecznie swój egzemplarz dostałem od wydawnictwa. Czy nie przestaną dawać nam książek, gdy uznają, iż robię im antyreklamę? Nie wiem. Podejmuję to ryzyko i w razie czego odpowiem za to. Będzie co ma być.

Gloria to pierwszy tom serii „Sprawiedliwi” pióra Moniki Błądek. Jest to powieść adresowana.

Oznacza to tyle: Nie ma żadnego powodu, by ktokolwiek w wieku wyższym niż naście sięgał po tę książkę. Nie jest dla dzieci, co to to nie. W toku fabuły pojawia się multum elementów nie tylko nieodpowiednich dla dzieci, ale i kompletnie dla nich nie zrozumiałych. Nie jest to książka dla dorosłych. Dziecinada wylewa się tu strumieniami. Pojawiają się tu wątki dotyczące polityki, nierówności społecznej, rasizmu, prześladowania na tle religijnym a wszystko to podane w formie przemyśleń siedemnastolatki o wiedzy i inteligencji trzynastolatki z dostępem do Kwejka.

Świat prezentowany nam przez panią Monikę to niedaleka przyszłość, gdzie Unia Europejska już nie funkcjonuje a cywilizacja zachodnia to jeden wielki ściek, slums
i pryszczyca. Do jakiego stopnia? Ano już w pierwszym rozdziale towarzysz naszej protagonistki popełnia poczwórne morderstwo z nielegalnie posiadanej broni a dalej jest jeszcze zabawniej.

Autorka przetrenuje nam Europę zniszczoną przez socjalistów i lewicowe myślenie.
Na ulicach toczą się wojny gangów, dżihad trwa w najlepsze a elity siedzą w luksusowych dzielnicach nie interesując się tym, co robi biedota. A pośród tego wszystkiego Gloria – nasza bohaterka.

Tak, to jest głupie imię. Pierwsze zdanie w książce mówi nam, że to głupie imię. I jest to naprawdę głupia bohaterka. Proszę o wybaczanie, ale ona jest po prostu wnerwiająca.
Jej przemyślenia to czystej wody bzdury a charakter… To szczególnie problematyczne, ponieważ narracja jest pierwszoosobowa w czasie przeszłym. Tego samego dnia, którego dziewczyna była świadkiem poczwórnego morderstwa, jej głównym problemem jest to, iż „Jej ciotka traktuje ją jak dziecko”.

Czy takie wyskoki są sprytnym sposobem na pokazanie czytelnikowi, że w tym świecie morderstwa są na porządku dziennym? Czy też pani Błądek zdaje się nie rozumieć prostego faktu: Jeśli nie jesteś psychopatą, to napaść i morderstwo wywołują traumę, która nie przechodzi od tak po krótkim spacerze?

A przecież jeszcze nie doszedłem do tego, iż na to wszystko muszą się jeszcze nałożyć kosmici. Tak, kosmici. Bo przecież nie starczyło materiału i trzeba było dołożyć jeszcze obowiązkowe elementy fantastyczne a dzięki temu ta szmira ma status literatury fantastyczniej i trafiła w moje ręce.

Warsztat pani Moniki to już wyższa forma nędzy i rozpaczy. Książka obfituje w kwiatki pokroju: Nie jestem rasistką, ALE drażnią mnie podziały rasowe. Motocykl wyprodukowano w 1942 PRZED drugą wojną światową… Nawet jednak jeśli pominiemy tego rodzaju wyskoki (jednak serio 1942 przed WWII) to prawdziwą katorgą jest sposób, w jaki ta książka została napisana. Ponieważ styl narracji jest, jaki jest, okazuje się że Gloria musi do co drugiego opisu dodać jakieś kwieciste porównanie. Gloria ciągle zasypuje opisy jakimiś bzdurami nie wnoszącymi nic do fabuły, ani do ogólnego obrazu sceny. Czy naprawdę było koniecznie poinformować nas o nadtopionej podeszwie buta towarzysza Glorii? Czy wnosi to cokolwiek do sceny? Nie. Czy ma jakiekolwiek znaczenie? Nie. Czy służy to czemukolwiek? Nie.

Takiego lania wody jest pełno. Mnóstwo drobnych, acz kompletnie przypadkowych szczegółów. Wreszcie doszedłem do wniosku, że te zdania nie zostały napisane po to, by ktokolwiek je czytał, ale po to, by zwiększyć objętość maszynopisu. Ostatecznie zacząłem je odruchowo pomijać i komfort lektury wzrósł z „akt masochizmu” na „mocno irytująca lektura”.

Dla kogo jest to zatem książka? Dla nie czytających nastolatek, fanek zmierzchu
i pięćdziesięciu twarzy. To jest ten poziom. Fakt, iż ktokolwiek uważa, że Glorię można postawić na półce obok Igrzysk Śmierci może wywoływać tylko śmiech.

Jeśli macie w domach sfiksowane fanki chłamu, które uparcie nie chcą sięgnąć po coś z wyższej półki, kupuj. Jeśli jednak nie, to daruj sobie.

Szary Grabarz

Książkę do recenzji udostępniło wydawnictwo Akurat